poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Chapter XI


Mało, bo nie miałam za bardzo czasu, a chciałam zdążyć przed wyjściem do szpitala. Następny rozdział pokaże się po moim cudownym uzdrowieniu (niedługo, zważywszy na to, że zdrowie powoli mi dopisuje).
Miłej lektury.



Desperacko usiłowałem zachłysnąć się powietrzem, ale to utknęło mi  w płucach i boleśnie zapychało moje drogi oddechowe. Zamrugałem kilkakrotnie i po omacku złapałem za bluzkę Uzumakiego by popchnąć go i oderwać jego dłonie od mojego gardła. Na nic zdały się moje próby. Chłopak ani drgnął, a w jego oczach zatlił się ognik, który całkowicie zbił mnie z pantałyku. Wyglądał... Wyglądał jakby naprawdę zamierzał mnie udusić!
Pomacałem dłonią po podłodze w poszukiwaniu czegoś ciężkiego. Starałem się nieco przechylić, by złapać za leżącą na ziemi teczkę z moimi szkicami. Prawie ją miałem! Jeszcze odrobinkę... Jeszce centymetr... JEST!
Uniosłem dłoń i z całych sił wymierzyłem teczką w głowę blondyna. Ten odskoczył jak oparzony i zlustrował całe pomieszczenie. Na końcu spojrzał na mnie. Wytrzymałem jego spojrzenie, jednocześnie łapczywie nabierając powietrza do płuc. Rozmasowałem szyję.
 - Sasuke...?
Ten skurczybyk zachowywał się dokładnie tak samo, jak po incydencie z ciężarówką. W jego oczach widać było nieme pytanie, tak, jakby kompletnie nie pamiętał tego, co przed chwilą się wydarzyło.
Naruto ułożył dłonie na podłodze i spróbował się do mnie doczołgać, ale ja gwałtownie wstałem i tyłem przemieściłem się pod równoległą ścianę. Byle jak najdalej od tego czubka.
 - Sasuke, dlaczego...? - zaczął Uzumaki siadając na podłodze.
 - BO CHCIAŁEŚ MNIE, KURWA, UDUSIĆ! - wrzasnąłem i poczułem, jak z moich oczu ciekną łzy. Najwyraźniej mój mózg zareagował tak na brak dostępu do powietrza.
Wiedziałem, że chłopak niczego nie pamięta i prawdopodobnie to wcale nie była jego wina, tylko tego przerośniętego Kyuubiego, ale nie mogłem powstrzymać gniewu jaki odczuwałem. Odruch samozachowawczy darł się, że mam uciekać gdzie pieprz rośnie, zaś troska nakazywała mi pozbierać tą sierotę z podłogi i postarać się ją uspokoić.
Przymknąłem powieki żeby nie widzieć trzęsącego się blondyna i wziąłem głęboki oddech. Wiedziałem, że muszę coś z tym robić i już nawet wiedziałem co.

~

Siedziałem na kanapie i uważnie obserwowałem ruchy Sasuke. Chodził tam i z powrotem, mamrocząc coś cicho pod nosem i śmiesznie marszcząc noc. Nawet nie śmiałem się uśmiechnąć na ten uroczy widok; bałem się, bo znowu przebywałem w tym przeklętym domu.
 - Kiedy przyjdzie? - zapytałem, a mój głos w ciszy zabrzmiał niczym dzwon.
Czarnowłosy uciszył mnie machnięciem ręki i przystanął nasłuchując. Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Doskoczył do nich, otworzył jei i wpuścił białowłosego chłopaka do środka. Suigetsu powitał go klepnięciem w ramie, a później zmierzył mnie niezbyt przyjaznym spojrzeniem.
Po powitaniu i przyrządzeniu trzech gorących herbat zasiedliśmy przy stole i spojrzeliśmy po sobie z wyczekiwaniem. Sasuke wskazał na torbę, którą przytaszczył ze sobą Sui, a białowłosy rozumiejąc przekaz, rozpiął ją i wyciągnął z niej oprawioną w czarną okładkę księgę. Na jej wierzchu znajdował się pentagram, który wywołał u mnie dreszcze. Już chyba wiedziałem, co chłopcy mają na myśli.
 - Nie! - krzyknąłem, zrywając się z kanapy. - Nie chcę!
Sasuke spojrzał na mnie spod byka. Gdyby jego spojrzenie mogło zabijać, właśnie padłbym trupem. Poczułem się znów jak za czasów naszej kłótni. Szczerze mówiąc sam już nie wiedziałem w jakich relacjach byliśmy.
 - Zamknij się Młocie i siedź spokojnie - burknął, przekartkowując księgę.
Suigetsu szeptał coś do niego, wyraźnie nakierunkowując go na właściwą stronę. Kiedy znaleźli to, czego szukali, obaj wstali i wymienili szeptem jakieś słowa.
 - Dobra, Naruto przynieś świece - polecił mój... chłopak?
 - Nie.
Założyłem ramiona na piersi i wydąłem wargi. Nie zamierzałem robić niczego, co było związane z demonami.
 - To może tylko pomóc... - zaczął Uchiha, ale mu przerwałem.
 - Nie! Nie, nie nie nie! To może go tylko rozwścieczyć! Nie masz wyobraźni?! Może mi zrobić... Nam zrobić! Może nam zrobić krzywdę!
Czarnowłosy podał księgę Suigetsu i podrzedł do mnie, żeby unieść mój podbródek do góry i spojrzeć mi w oczy. Speszyłem się pod jego onyksowymi tęczówkami.
 - Posłuchaj, Kyuubi nie daje nam wyboru. Musimy spróbować.
Przełknąłem ślinkę i nieświadomie pokiwałem głową. Zadowolony Sasuke odwrócił się na pięcie i dał znak, by białowłosy zaczął czytać.
- Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio; contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium...*
Huk, krzyk i trzaskające drzwi. W jednym momencie stałem pod oknem, a w drugim uchylałem się przed roztrzaskanym szkłem. Wrzasnąłem, kiedy odłamek wbił się w moje ramię.
Odskoczyłem w bok, tym samym wpadając na przerażonego Suia, który patrzył na niebezpiecznie huśtającą się lampę. Zorientowałem się o co chodzi. Sasuke stał centralnie pod nią.
 - UWAŻAJ! - krzyknąłem, ale było za późno.
Najpierw roztrzaskała się żarówka, a potem lampa urwała się z poplątanych kabli i runęła w dół. Prosto na Uchihę.
Chłopak przewrócił się i wyraźnie wykrzywił twarz w wyrazie bólu. Podbiegłem do niego, zrzuciłem lampę i zanim zwróciłem się do Sasuke, zacząłem oglądać jego ciało, aby upewnić się, że nic, prócz sińców mu nie będzie.
Byliśmy tak zajęci sobą, że nie zauważyliśmy tego, co się dzieje z Suigetsu. Dopiero kiedy uniosłem głowę zauważyłem, że kończyny chłopaka są powyginane pod nienaturalnym kątem. I jak Boga nie kocham, lewitował w powietrzu. Trwałem w bezruchu bojąc się nawet oddychać, kiedy białowłosy stanął na ziemi, otworzył oczy i wyszczerzył swoje ostre zęby.  Kiedy przemówił, prawie zemdlałem.
 - Zginiesz - powiedział nienaturalnie zmutowanym tonem. - Ty i twoi przyjaciele spłoniecie w piekle.
A potem tak jakby to COŚ opuściło ciało członka Hebi. Sui upadł, ledwie odzyskał przytomność i już musiał siłować się z nadprzyrodzoną siłą, która złapała go za nogę i powlokła w stronę schodów.
Jego krzyk na bardzo długo miał mi zostać w pamięci.
Sasuke zerwał się na równe nogi, znacznie wcześniej niż ja odzyskując zimną krew i mimo bólu który odczuwał, puścił się biegiem za przyjacielem. Bałem się zostać sam, dlatego popędziłem za nim. Kyuubi zawlókł Suia do mojej sypialni i zatrzasnął za sobą drzwi. Uchiha zaczął walić w nie pięściami, a potem spróbował je wyważyć, ale zawiasy ani drgnęły. Staliśmy pod nimi jak dwóch kretynów i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Byliśmy całkowicie sparaliżowani; nasze oddechy były szybkie i nierównomierne. Nie mieliśmy pojęcia, co dzieje się za tymi cholernymi drzwiami.
Nasłuchiwaliśmy jakiegokolwiek dźwięku. Błagania o pomoc, skrzeku, czy chociaż przesuwanych mebli. Nic. A kiedy już straciliśmy nadzieję, drzwi się otworzyły.
Sasuke wbiegł do środka, a ja stałem w miejscu z zaciśniętymi pięściami i walącym sercem. I stałbym tak pewnie dalej, gdyby nie głos Sasuke.
 - O Boże... - wybąkał.
Zebrałem siły i zmusiłem się do przekroczenia progu. Czarnowłosy stał w przejściu do mojej łazienki i zaszklonymi oczyma wpatrywał się w coś naprzeciw niego. Stanąłem u jego boku, spojrzałem i... zamarłem.
Bezwładne ciało Suigesu wisiało na okręconym naokoło jego szyi sznurze prysznicowym.


*Święty Michale Archaniele! Broń nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną.