poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Chapter IX

Wbrew moim wcześniejszym planom, zdecydowałam się najpierw opublikować rozdział dziewiąty, a dopiero później drugą część oneshota. Nie spodobała mi się końcówka, więc uparta W. postanowiła ją zmienić.
Jeszcze napomknę, że należy mi się jakaś odznaka, czy coś w ten deseń. Wiecie, taka, jaką dostają zuchy :> W życiu pisałam mnóstwo opowiadań, ale żadne nie dożyło tylu chapterów. Zwykle nudziła mnie historia i rezygnowałam z dalszej publikacji. A teraz? Mam zapał! Ba, mam pomysł nawet na zakończenie (za które swoją drogą zapewne mnie zamordujecie).

Zaćmienie, masz rację, Orochomaru jest prawdziwą gadziną. Ale może właśnie dlatego go lubię...
Właśnie sobie przypomniałam, że w którymś z komentarzy dopominałaś się o opętanie. Gomen, że dopiero teraz do tego nawiązuje... Nie martw się, pamiętam. Wszystko w swoim czasie :3

R, przede wszystkim witam nową czytelniczkę. Jest mi naprawdę miło, że zdecydowałaś się skomentować (szczególnie, że wspomniałaś, że na ogół tego nie robisz).
Po kolei: chciałabym przedstawić tą historię jako horror, ale obawiam się, że pomimo szczerych chęci, nie potrafię.
Jeśli chodzi o przyjaźń chłopaków; nie wiem, czy udało mi się to przekazać, aczkolwiek chciałam, by do mojego opowiadania odniosło się przysłowie: "stara przyjaźń nie rdzewieje". Sasuke popełnił błąd, a teraz, widząc szansę, stara się naprawić to, co spieprzył. Zaś Naruto... Jeśli zerknąć by na anime, Naru jak już lokuje swoje uczucia, to dożywotnie. Mam nadzieję, że udało mi się ubrać w słowa to, co roi mi się w głowie i już pokrótce rozjaśniłam sytuację ;)
I na koniec sprawa onsehota. Wytłumaczyłam, że Sasuke nawet jeśli by chciał, nie może od tak oderwać się od kontaktu z Oro. W końcu ten go szantażuje i mu grozi.
Uf. To byłoby na tyle. Dziękuję za życzenia i (choć z poślizgiem) mam nadzieję, że święta ci się udały :3

No! Po dość długim wstępie, wreszcie przechodzimy do rozdziału. Miłej lektury.



- Skąd masz te blizny?
Poczułem, jak przyjaciel muska palcami moje policzki, a potem cofa rękę, jakby bał się dotyku. Nie czułem się zbyt dobrze. Nie w takiej sytuacji, nie w takiej atmosferze i nie w tym mieszkaniu. A już ponad wszystko, nie chciałem ujawniać przed Sasuke prawdy. Nie wiem czego się w tamtym momencie bałem. Zapytany, pewnie odpowiedziałbym, że przerażała mnie wizja duchów, zjaw i innych tego podobnych, ale... Nie jestem pewien, czy przypadkiem nie uciekałem przed wyśmianiem. Uchiha pewnie stąpał po ziemi i byłem niemalże przekonany, że nie uznaje czegoś takiego jak zjawiska paranormalne.
 - To... TO ci je zrobiło, prawda? - Czarnowłosy przekrzywił delikatnie głowę, wyraźnie oczekując na moją odpowiedź.
Gwałtownie wciągnąłem powietrze do płuc, a następnie zgarbiłem ramiona i spuściłem wzrok. Nie czułem się zbyt pewnie. Nie byłem już tym samym, pewnym siebie i zwariowanym nastolatkiem. Teraz czułem się... zastraszony.
Nie odpowiedziałem. Nawet gdybym otworzył usta, nie wydobyłbym z gardła nawet najcichszego dźwięku. Pokiwałem więc głową, mimowolnie spinając przy tym mięśnie.
 - Opowiedz mi.
Sasuke uklęknął przede mną, oparł dłonie na moich kolanach i czekał.
Po tym, jak spanikowany pobiegłem do niego po pomoc, przenocował mnie u siebie. Następnego ranka jednak nalegał, byśmy oboje wrócili do mojego mieszkania i sprawdzili, czy wydarzy się cokolwiek... dziwnego. Nie wydarzyło, jak na razie, więc czułem się jeszcze bardziej przybity. Mógł w końcu pomyśleć, że wszystko to, o czym mu opowiedziałem, wyssałem sobie z palca. Ja sam powoli zaczynałem w to wierzyć. A może raczej chciałem.
Nie mam pojęcia, jak długo siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy na temat wszystkich tych wydarzeń, które do tej pory mnie spotkały. Mimo to, kiedy wyrzuciłem z siebie wszelkie wątpliwości, poczułem się zdecydowanie lepiej. Jakbym podzielił się ciężarem, który nie tak dawno musiałem dźwigać zupełnie sam.
Na koniec wyrzuciłem z siebie wszelkie pretensje, które pozwoliły mi zrozumieć zalęgnięty we mnie żal. Żal do własnych słabości i jak się okazuje, spraw, które osobiście zaniedbałem.
 - Jeżdżę konno. - Na moich ustach zaigrał cień uśmiechu.
 - Co?
Ciemnowłosy usiadł po turecku i oparł się o nóżkę stołu, żeby względnie ugłaskać narastający ból pleców, wywołany niewygodną pozycją.
 - Skoro już tutaj siedzimy i czekamy na... COŚ, pomyślałem, że moglibyśmy nadrobić zaległości. - Wzruszyłem ramionami.
Uchiha pokiwał z wolna głowa, dając mi tym samym zgodę na kontynuowanie tematu.
 - Właściwie nawet nie pamiętam, kiedy pojawiła się moja fascynacja tymi stworzeniami. Rok jednak wystarczył, bym całkowicie się w to wciągnął. - Uśmiechnąłem się pod nosem. - Wiesz, że nawet wygrałem zawody?
Nabrałem powietrza do płuc, czując się odrobinę pewniej. Rozmowa na temat takich pierdół, przynosiła mi widoczne ukojenie.
 - Tydzień temu miałem ponownie wystartować. Niestety, nie jestem w formie.
Na myśl o mojej porażce, poczułem, jak smutek łapie mnie za serce. Trenowałem w pocie czoła. Dawałem z siebie dosłownie wszystko, by odpowiednio przygotować się do walki o złoty medal. To nie tylko dałoby mi swojego rodzaju satysfakcje. Przede wszystkim chodziło mi o pokazanie, jak bardzo ludzie mylą się, pochopnie wyciągając opinię na mój temat.
W okresie dzieciństwa nie miałem zbyt wielu przyjaciół. Szczerze powiedziawszy, po tym, jak trafiłem do domu dziecka, nie sądziłem, że mógłbym spotkać kogoś, z kim znalazłbym wspólny język. Mimo, że wraz z innymi sierotami, winniśmy tworzyć swojego rodzaju rodzinę, nie czułem tych więzi. Ba, ciągle odtrącany (z niewiadomego mi powodu) trzymałem się na uboczu. To nie tak, że się nie starałem. Po prostu uznałem to za Syzyfową pracę. Ileż można powtarzać swoje daremne próby? Więc odpuściłem. Może to właśnie dlatego los się do mnie uśmiechnął i postawił na mojej drodze Sasuke. Z początku twierdziłem, że jest zadufanym w sobie dzieciakiem z bogatej rodziny. Dopiero potem zorientowałem się, że ten wytwarza sobie jedynie mur obronny. Tak, jakby bał się, że może zostać zraniony przez rówieśników. Pomyślałem wtedy, że nigdy nie znajdę lepszego przyjaciela. W końcu doskonale się rozumieliśmy.
 - Głupio wyszło.
Wytrącony ze swoich przemyśleń, nie zrozumiałem słów, jakie padły z ust ciemnowłosego.
 - Hm? - Uniosłem pytająco jedną brew i możliwie jeszcze bardziej wtuliłem się w ozdobne poduszki, które miałem za plecami.
 - Głupio wyszło - powtórzył, sunąc palcem wskazującym po swoim kolanie. - Wiesz, jeżeli chodzi o naszą znajomość...
Nigdy bym nie przypuszczał, że zobaczę na jego twarzy zakłopotanie!
 - Nie byłem na ciebie zły. - Jakby dla potwierdzenia swoich słów, zmusiłem się do delikatnego uśmiechu. - Nigdy nie radziłeś sobie z emocjami.
Dopiero po chwili zorientowałem się, co takiego powiedziałem. Chłopak, siedzący naprzeciw mnie, łypnął na mnie spod przydługiej grzywki i (wydawało mi się, czy nie) zazgrzytał zębami.
 - Wiesz Naru? Najpierw powinieneś pomyśleć, nim coś powiesz.
Czując się niezręcznie, strzepałem z ramienia nieistniejący pyłek.
 - Dziwnie się czuję. - Widząc pytające spojrzenie Sasuke, pośpiesznie wyjaśniłem: - W tej sytuacji. Siedzimy sobie, rozmawiamy...
Zaśmiałem się, przygryzając na koniec dolną wargę.

~

Naruto miał rację. Sytuacja, w której śię znaleźliśmy, bynajmniej nie należała do... najprzyjemniejszych. Wciąż miałem swojego rodzaju wyrzuty sumienia, ale podejrzewam, że nawet nie odważyłbym się przyznać tego na głos. Duma. Pieprzona duma, która złośliwie związywała mi ręce.
A jeszcze żeby było śmieszniej, atmosfera robiła się jeszcze bardziej niezręczna, kiedy w myślach migały mi wizje wczorajszego wieczoru. Nie jestem w stanie wytłumaczyć swojego zachowania. Ja nawet nie wiem, co tak naprawdę czuję. Cholera, moje własne myśli się mnie nie słuchają! Czyż to niedorzeczne?
Miałem wrażenie, że blondyn widzi moje zakłopotanie (choć starałem się je ukryć jak najgłębiej pod skórą), bo do tej pory nie poruszył tematu. Byłem mu za to wdzięczny.
Klasnąłem w dłonie i podciągnąłem się, by usiąść po turecku.
 - Nic się nie dzieje - zauważyłem, raz jeszcze rozglądając się po pomieszczeniu.
Uzumaki westchnął, jak gdyby przewidział taki obrót sprawy.
 - No. Zazwyczaj to wszystko dzieje się kiedy jestem sam. I kiedy zapada zmierzch.
Zmarszczyłem brwi, szukając w głowie jakiegoś sensownego pomysłu. A że Uchiha znani są ze swojej błyskotliwości...
 - Plansza ouji - rzuciłem.
 - Co? - Mój towarzysz wyraźnie się spiął. - Nigdy więcej nie dotknę tej przeklętej planszy!
 - Czyli już wcześniej miałeś z nią kontakt?
Naruto przytaknął.
 - I to może być to! - Zerwałem się ze swojego miejsca, podekscytowany nowym odkryciem. - Używałeś jej w swoim domu?
 - No... Tak.
Skrzyżowałem dłonie na piersi i począłem krążyć w koło, by pomóc sobie w ten sposób uporządkować wszelkie dotychczas zebrane informacje.
Kiedy grzebałem po internecie, natrafiłem na pewien artykuł, który mówił o "przywołaniu demona". Kobieta opowiadała o seansie spirytystycznym, na którym poprzez ouiji, rozmawiała z istotą paranormalną. Oczywiście z początku uznawałem to za bzdury: w końcu nigdy nie miałem styczności z duchami i tego podobnymi.
Owa kobieta pisała też, że demon, którego przywołała, nie chciał opuścić jej mieszkania. To by się zgadzało.
 - Masz jeszcze tą planszę? - Przystanąłem, z nadzieją zerkając na Uzumakiego.
 - Nie. Pożyczyłem ją od Kiby. - Chłopak zmarszczył zabawnie nos. - Sasuke, co ty kombinujesz? - Mówiąc to, pokręcił przecząco głową. - Zresztą nie interesuje mnie to. Od razu mogę ci powiedzieć, że się nie zgadzam.
Westchnąłem. Czemuż mam do czynienia z tak upartymi ludźmi? Ostatecznie mógłbym zadzwonić do Inuzuki i sam poprosić go o pożyczenie planszy. Ale po raz: to nie byłoby w moim stylu, po dwa; nie jestem w stanie zrealizować planu bez udziału blondyna.
Naruto, widząc moje natarczywe spojrzenie, skapitulował.
 - Powiedz, co zamierzasz zrobić.
Usiadłem na kanapie obok niego, tak, by móc widzieć jego mimikę. Z góry założyłem, że mój pomysł ani trochę mu się nie spodoba.
 - Chciałbym użyć planszy do porozumienia się z duchem, czy tam demonem, który cię nawiedza - wyjaśniłem.
Młotek się zapowietrzył, zrobił oburzoną minę i stanowczo uderzył mnie w ramię.
 - Nie! Nie, nie, nie! Nie chcę nawet wiedzieć, czego to cholerstwo ode mnie oczekuje!
Skoro tak, to czas wyciągnąć ciężką artylerię.
 - Dobrze. W takim razie nie licz na moją pomoc. - Wstałem i powłóczyłem nogami w stronę przedpokoju. Oczywiście, od czasu do czasu, kątem oka, zerkałem na twarz przyjaciela. - Tylko następnym razem nie przylatuj mi pod drzwi i nie rycz, że mnie potrzebujesz.
 - Ej, Draniu! Ja wcale nie... - Naru wyraźnie się zamyślił. - HMPF! Niech cię cholera, Uchiha! Zgadzam się!
Na moich ustach zakwitł bardzo, ale to bardzo brzydki uśmieszek.

~

- Kiba? No cześć! - Pomimo wesołego tonu, byłem w trakcie mordowania Uchihy wzrokiem. - Co słychać?
 - Naru? - Inuzuka nie ukrył swojego zdziwienia. - Myślałem, że od feralnego wieczoru pełnego dreszczyku, już się do mnie nie odezwiesz.
 - No bo ja właśnie w tej sprawie. - W życiu bym nie przypuszczał, że będę zmuszony wypowiedzieć to pytanie. - Mógłbyś mi pożyczyć tą głupią planszę?
Oh, wiem, że gdyby Sasuke był takim Kibą, właśnie skakałby ze szczęścia. Nie mniej, na jego ustach tkwił uśmiech pełen tryumfu.
 - Pogrzało cię?!
Musiałem oderwać telefon od ucha, by przypadkiem nie ogłuchnąć.
 - Błagam, nie komentuj. - Wywróciłem oczyma. - To jak będzie?
 - No dobra. Podrzucę ci ją za mniej więcej pół godziny. I tak będę przechodził obok twojego domu.
 - Dziękuję - burknąłem, doskonale wiedząc, że na dziś przypadła data mojej prywatnej zguby. Kto by pomyślał, że zgodzę się wziąć udział w tych durnych zabawach Księcia Ciemności? Bo jemu, w przeciwieństwie do mnie, sprawiało to widoczną frajdę.
Zmieniłem zdanie. Nienawidzę go.

~

- Nienawidzę cię! - pisnąłem, kiedy zamknąłem drzwi za uśmiechniętym od ucha do ucha Kibą.
 - Oj, przestań grymasić. - Czarnooki wyrwał mi z rąk pudełko z planszą i raźnym krokiem powędrował do salonu. Kiedy i ja znalazłem się we wcześniej wspomnianym pomieszczeniu, Drań już siedział na podłodze i czytał instrukcje.
 - Tak jakbyś nigdy tego nie robił - warknąłem pod nosem.
 - Mówiłeś coś? - Sasuke wyjrzał na mnie zza swojego ramienia.
 - Tylko tyle, że jestem ci wdzięczny.
Nigdy w życiu nie miałem na ustach tak sarkastycznego uśmiechu. Przełknąłem rodzącą się w moim gardle gulę i zasiadłem obok chłopaka, jednocześnie podpierając łokieć na kolanie, zaś podbródek na dłoni.
 - Nie sądzę, by nam się udało - zacząłem, chowając resztki nadziei na zniechęcenie czarnowłosego do tego pomysłu. - Gdyby TO chciało się z nami skontaktować, już by to zrobiło, prawda?
Sasuke wzruszył ramionami.
 - Nie sądzisz, że wciąż to robi?
 - Niech cię piekło pochłonie - mruknąłem.
Mój towarzysz jeszcze chwilę grzebał przy instrukcji, a potem rozpakował planszę i zapytał o położenie moich świec. Kiedy go nakierowałem, zebrał to, czego potrzebowaliśmy, zapalił świece i zgasił światła. To właśnie wtedy dopadło mnie wstrętne deja vu i dosłownie mnie sparaliżowało. Wbrew sobie siedziałem cicho i tylko czekałem na to, co się wydarzy.
Uchiha usadowił się naprzeciw mnie i wyciągnął w moją stronę dłonie. Ponaglił mnie, kiedy nie zauważył żadnej reakcji z mojej strony.
Pomimo paniki wypisanej w oczach i sercu które bezlitośnie galopowało w mojej piersi, gotowe wyłamać mi żebra, poczułem, jak po moim żołądku rozlewa się przyjemne ciepło. Niemożliwe, bym poczuł to wyłącznie przez dotyk tego dupka...
Mimowolnie przymknąłem powieki, przełknąłem ślinkę i przeniosłem dłoń na drewniany kwadracik.
Czarnooki szeptał te wszystkie, dziwne słowa, mające na celu zwabić bestie, a ja siedziałem i modliłem się, by to cholerstwo się nie poruszyło. Jakże się rozczarowałem.
Z początku nic się nie działo. Cisza panująca w pomieszczeniu dosłownie rozsadzała moje bębenki uszne. Już miałem zabrać rękę, kiedy poczułem, jak krążek delikatnie się przesuwa.
 - Uchiha! Nie wygłupiaj się!
 - To nie ja, idioto!
 - Patrz na planszę! - Zacisnąłem powieki, demonstrując w ten sposób, że ja nie zamierzam śledzić trasy trójkąta. - Co pisze?
Chciałem zabrać palce, ale dłoń przyjaciela mi na to nie pozwalała. Też wtedy obiecałem sobie, że następnym razem prędzej odstrzelę sobie łeb, aniżeli zgodzę się na ten cyrk. Czy ludzie nie powinni uczyć się na błędach?
Włoski na moich rękach mimowolnie się zjeżyły, zaś ja sam poczułem na karku coś, co mogłoby przypominać czyjś oddech. Mogłoby, bo byłem wręcz przekonany, że mój spanikowany umysł sam sobie zmyśla.
 - Kyuubi - usłyszałem szept Sasuke, kiedy już krążek się zatrzymał.
 - Co? - Bałem się otworzyć oczu...
 - Napis głosił "Kyuubi".

6 komentarzy:

  1. Yatta!! xD I jest Kyuubi, ach, jak ja tęskniłam za tym wrednym futrzakiem :D Horror!?< puka się w czoło> Ale jestem głupia, przecież mogłam się domyślić - nierozumny człowiek ze mnie. Cieszę się, że masz taki zapał, wręcz błagałam, aby opo ci się nie znudziło ;] Mało jest autorów co kończą swoje dzieła. Prawda, że onet wkurza? Od kilku dni mnie wywala, nawet z własnego bloga i wszystkie zapisane teksty tracę :( Całe szczęście, że chociaż jestem jeden rozdział do przodu z "Dziedzictwa". Zastanawiałam się czy by nie przenieść się na blog spota, ale kocham ten szablon co mam na onecie :3 Ale jestem nierozgarnięta, teraz będę tak skakać i zmieniać tematy. Orochimaru to drań, ale tak fajnie się na nim akcje buduje :) Pod tym względem nie da się go nie lubić xD Zakończenie będzie, aż tak straszne?? Wolę nie wiedzieć ;] Ciekawe co Kyuubi od nich chce. Pewnie coś od Naruto, na pewno. On zawsze ma pecha :D Wiesz ja tylko sprawdzam twoją pamięć ;] Oglądam właśnie Ghost Rider'a, a właściwie oglądałam, bo przed chwilą się skończył. A jakby napisać Ghost Rider'a wersję SasuNaru? xDD Zaćmienie chyba cię coś boli. Mam nadzieję, że miło spędziłaś święta ;D Życzę dużo weny i czytelników ;] Papatki xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie bardzo dobrze Ci idzie pisanie tego horroru ;)Czytałam ten rozdział w wielkim napięciu i oczekiwaniu na to, co się zaraz stanie, coś może się stłucze, ktoś wyskoczy zza szafy... I musiałaś przerwać akurat w takim momencie!
    Kwestię przyjaźni chłopaków już rozumiem. Dobrze, że Sasuke chce naprawić ich relację i przy okazji pomaga Naruto z demonem.
    W tej części super przedstawiłaś ich znajomość, dogryzają sobie, jeden drugiego denerwuje, ale jednocześnie potrafią porozmawiać po przyjacielsku i widać, że Naruto mimo wszystko ufa Sasuke. Dokładnie tacy jakich lubię! :)
    Święta się udały, chociaż było dość zimno ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemka! Na twojego bloga wpadłam gdy przeglądałam linki u Zaćmienie. Czuję, że będę Cię długo nawiedzać :D Strasznie spodobało mi się twoje opowiadanie. I ten wątek przyjaźni Sasuke z Naruto <3 Kurcze, zakochałam się w nich :D Muzykę do rozdziałów też dodajesz świetną. Papa Roach to jeden z moich ulubionych amerykańskich zespołów rockowych. Swoją drogą nie spotkałam się jeszcze z opowiadaniem z wątkami paranormalnymi. To wielki plus dla ciebie :] Rozdziały przyjemnie się czyta. Nie ma jakiś zawiłych słów, których znaczenia bym nie znała xDD W wielu opowiadaniach brakuje mi właśnie tego futrzaka. A tu Kyuubi uraczył nas swoją obecnością :D To kolejny plus. Coś czuję, że u mnie nazbierasz same plusy.
    Specem od ortografii nie jestem, a i przecinki mnie nie lubią (Z wzajemnością.!), więc żadnych błędów nie znalazłam.
    Życzę dużo weny i zapraszam do siebie. Czekam na kolejną notkę.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na przed ostatni rozdział Drugiej natury, który się pojawił na nowym adresie www.new-stories-sasunaru.blogspot.com Pozdrawiam xD A tu kiedy się coś pojawi ^^??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yatta! Przeniosłaś się na blogspota :33
      Niestety, na publikacje chyba będzie trzeba jeszcze troszkę poczekać: W. nie radzi sobie z życiem prywatnym, a co dopiero tworzeniem sensownych zdań. Gomen.

      Usuń
  5. Blog genialny, a już samo to że jest w nim Naruto mnie uzależnił. Czy mogę się dowiedzieć jak nazywa się piosenka która aktualnie jest na blogu.. Pozdrawiam i życzę Wena, bo to kapryśny kochanek jest.

    OdpowiedzUsuń